poniedziałek, 11 lutego 2013

~ . IX Rozdział . ~

Na drugi dzień obudziłam się bardzo wcześnie. Za oknem dopiero pojawiało się słońce z ogromnym oporem. Boże.. czego ja wymagam, przecież jeszcze nie ma ani końca lutego. Przez jakiś czas spoglądałam na zewnątrz. Oparłam swą głowę o dłoń rozmyślając. Czy tylko moje życie jest takie skomplikowane? Nie byłam w stanie tego pojąć. Na siłę całą winę chciałam zrzucić na swoich rodziców, którzy jak na złość swatali mnie z Rafałem, aż do tego stopnia, że mnie pobił. O dziwo nie wzdrygnęłam się na tą myśl. Potrzebowałam takiego solidnego kopniaka w tyłek.. Jednocześnie analizowałam to co jest pomiędzy mną a Zbyszkiem. Nie chciałam się wiązać pomimo faktu, że się zakochałam. Wolałam poświęcić się siatkówce, pracy. Wszystkim, ale nie miłości. Później we wszystko doszedł Kuraś. Traktowałam go jak kolegę, bliskiego kolegę, tak jak innych siatkarzy. To co miotało mną od środka było jednym wielkim chaosem, z którego zamierzałam się wygramolić. Nareszcie. Zrozumiałam do czego dążę, więc musiałam jakoś to wyjaśnić panu z numerem 9 na koszulce.
- Hej. - podeszłam do stolika siatkarzy, którzy kończyli swoje śniadanie.
Jak zawsze zachowywali się tak jakby przez rok nie jedli, no ale cóż przyzwyczaiłam się do tego.
- Cześć. - odparli wszyscy chórem zapraszając mnie do jedzenia, jednakże odmówiłam nie ulegając im namowom. - Czyżby Angela była na diecie ? - zasugerowała Igła.
- Nie, Krzysiu. Przykro mi. - zaśmiałam się. - Zbyszek mogę Cię na chwilę prosić? - spytałam spoglądając na niego, ale on nie spodziewał się tego, co miało nadejść.
- Jasne. - wstał i udałam się za nim do jego pokoju.
Droga okropnie mi się dłużyła. Bałam się Jego rekacji tego, że przeze mnie zacznie słabiej grać i tym podobne. Po 2 minutach znajdowaliśmy się u celu.
- Obiecaj, że nie będziesz się wściekać, ani nie zrezygnujesz z gry, a przede wszystkim będziesz Zbyszkiem sprzed poznania mej osoby. - powiedziałam po przekroczeniu progu.
- Mam się bać? - zapytał widząc na mojej twarzy niezbyt wesołą minę.
- Zależy, z której strony na to spojrzysz – odparłam – A więc.. chcę powiedzieć, że... że.. że.. - zaczęłam się jąkać.
- Że co? - pogonił mnie Bartman.
- Że nie będę z Tobą – te słowa ledwo przeszły mi przez gardło, a w środku czułam ogromny ból rozrywający mi klatkę piersiową.
- Chyba sobie ze mnie żartujesz. - powiedział, a jego oczy się zaszkliły.
- Niestety nie. Nie chcę się z nikim wiązać, nie jestem gotowa, a raczej to do szczęścia nie jest mi potrzebne. Chcę się skupić na siatkówce, studiach i pracy. Muszę się usamodzielnić i ukierunkować – powiedziałam na jednym tchu – Wiem, że Cię tym zraniłam, ale nie mogłam inaczej. Ty będziesz o wiele szczęśliwszy z Aśką, kochacie się, a ja byłam twoim zauroczeniem, rozumiesz? - sama starałam sobie wmówić to co mu.
- Nie! - krzyknął – Nie będę, nie chcę nikogo oprócz Ciebie – powiedział i wpił się w moje usta, lecz ja odepchnęłam Go od siebie.
- Podjęłam definitywną decyzję - zatwierdziłam – Nie martw się, nie zrezygnuję z treningów. - starałam się lekko.
- Angela.. proszę. - zrobił minę zbitego psiaka, tak bardzo było mi go żal.
- Zbyszek, nie – odparłam i dałam mu wisiorek, który mi podarował ponownie na wczorajszym śniadaniu.
- Ale.. - nie chciałam tego więcej słuchać, więc wyszłam i skierowałam się w stronę mego pokoju, lecz ZB9 podbiegł do mnie.
- Nie pozwolę Ci po prostu uciec z mego życia! - potrząsnął mną.
- Panie Bartman, niech pan w końcu zrozumie, że to koniec, nasz koniec. - odparłam starając się odejść na marne.
- Nie zrozumiem, bo nie chcę – powiedział głośnym tonem głosu – Jesteś jedyną osobą, którą tak na serio pokochałem. Byłem z Aśką, bo byłem, ale nie czułem do niej tego, co do Ciebie. Bez Ciebie tracę chęci do jakiegokolwiek treningu, meczu, a nawet życia. Jesteś moim powietrzem bez, którego nie mogę oddychać; narkotykiem od, którego się uzależniłem, a przede wszystkim moją drugą połówką! - cały czas trzymał mą dłoń przyciśniętą do jego piersi – Nie pokocham innej, Angela!
Całej tej sytuacji przyglądali się siatkarze. Stali w bezruchu nie reagując nawet na najmniejszy szelest, byli zaskoczeni tym, co tu się działo. Wyglądali na zdezorientowanych tą całą sytuacją, nie dziwiłam się. Wtem nie wytrzymałam i wyrwałam się Zbyszkowi po czym wbiegłam do swego pokoju zakluczając go. Było mi cholernie trudno, wyrzekłam się miłości w imię swojej kariery. Kariera to za mocne słowa, ale powiem inaczej swego wykształcenia. Pokazałam się im wszystkim z jak najgorszej strony. Ohydnej egostki myślącej o samej sobie, która zrobi wszystko by zranić ukochaną osobę. Niestety taka byłam, te wszystkie przykre sytuacje zmieniły mnie nie do poznania, może i nie chciałam tego robić, ale uważałam, że jest to najlepsza decyzja. To samo zrobiłam z Rafałem, co gorsza zerwałam zaręczyny, a z Bartmanem to był nieoficjalny związek. Nawet nasi rodzice o tym nie wiedzieli, więc dlaczego tak strasznie to raniło, przecież nigdy nie byłam typem osobem wierzącej w miłość od pierwszego wejrzenia. Bach.. siatkarz się pojawił i od razu zakochana. Nie rozumiałam samej siebie... Obiecywałam sobie, że po tej całej akcji z byłym nie będę mieć innego. Widocznie los lubi mi spłatać figle, ale on się na mnie uwziął, więc skazałam się na cierpienie, lecz muszę kroczyć dalej z podniesioną głową nie zważając na innych. Muszę się kierować rozumem, a nie sercem, bo w przeciwnym razie wpadam w maliny. Taka moja nieszczęsna dola. Niestety nie mogłam sobie odpuścić treningu. Nie przyjechałam na ten kurs, żeby leniuchować czy uciekać przed rzeczywistością, ale poprawić się w tym co robię najlepiej. Z niechęcią wzięłam swą torbę treningową do ręki i udałam się do hali znajdującej na parterze. Po wyjściu z windy skierowałam się prosto, skręciłam w lewo i po 5 metrach byłam na miejscu. Nie zamierzałam się przebierać ze Złotkami, więc poprosiłam woźnego o otworzenie mi drugiej szatni po przeciwnej stronie sali. Na moje szczęście mężczyzna zrobił to, przez co mogłam się w spokoju przebrać. Po 3 minutach wybiegłam na salę robiąc w pośpiechu koński ogon i przywitałam się z trenerem Anastasim. Nie czekając na chłopaków zaczęłam się rozciągać. Dzisiaj chciałam pokazać na co mnie stać, gdy gram na 200% mych możliwości, bo jeszcze nigdy tego nie zaprezentowałam. Skłony, brzuszki i pompki były dla mnie rutyną, więc bez najmniejszego problemu je wykonałam. Wstając z podłogi ujrzałam bandę rozwrzeszczanych mężczyzn, którzy szczerzyli się na mój widok jak mysz do sera. Oczywiście Zbyszek nie podzielał ich entuzjazmu, ale ja miałam inny pomysł. Chciałam odgrywać takie wrażenie, że się z tym rozstaniem pogodziłam, co nie jest możliwe po 3 godzinach. Chłopcy zaczęli obiegać boisko do okoła, a ja tymczasem zajęłam się przerwanym rozciąganiem. Czułam wszystkie me mięśnie, co mnie zadowoliło. Wiedziałam, że dobrze wykonałam rozgrzewkę. Niestety Andrea nie miał z nimi tak łatwo jak ze mną, co chwilę musiał kogoś upominać, zresztą to jest już rutyną. Po godzinie zagraliśmy mecz reprezentantów przeciwko rezerwowym, więc byłam w drużynie z Wiśniewskim, Ruckiem, Jaroszem, Zatorskim, Gumą i Kosokiem. Zapowiadała się zacięta walka na ataku pomiędzy mną a Zibim. Wiedziałam, że nie mam żadnych szans, ale starałam się pokazać z jak najlepszej strony, przynajmniej tej sportowej. 95% skuteczność mojego ataku poskutkowała wygraniem mojej drużyny. Po sekundzie już mnie nie było na sali, pobiegłam do szatni i wbiegłam pod prysznic. Lodowata woda przywróciła moje racjonalne myślenie, nareszcie. Czasami zastanawiałam się jakim cudem dostałam się na studia, ale teraz nie musiałam zakrzątać sobie tym głowy. Owinęłam się ręcznikiem, a po mym ciele spływały jeszcze kropelki wody. Weszłam do głównej partii szatni i wtem zauważyłam wszystkich zawodników siedzących na ławkach i czekająch na mnie.
- Czy wy nawet teraz nie możecie zostawić w spokoju? - zapytałam sarkastycznie.
- Przykro mi, ale nie – odparł Kubiak – Nie potrafię, nie potrafimy patrzeć na to co się dzieje ze Zbyszkiem. Nie zauważyłaś tego, że On na serio się w Tobie zakochał? Pierwszy raz dziewczyna zawróciła mu tak poważnie w głowie. - ciągnął dalej.
- Nie chcę o tym rozmawiać, dla mnie to rozdział zamknięty. Taką podjęłam decyzję, a on za chwilę się z tym pogodzi i zapomni o mnie – zasugerowałam.
- Wątpię – odparł Igła i już nic nie mówiąc wyszli.
Pospiesznie się ubrałam, wpadłam na stołówkę, aby coś przekąsić i poszłam ... na siłownię. Lubiłam tę formę wysiłku, tylko wtedy mogłam pozbyć się tych wszystkich złych emocji. Najpierw pobiegałam sobie trochę po bieżni, później podnosiłam sztangi, a na koniec zostawiłam worek treningowy. Raz po raz uderzałam Go lewym prostym i prawem sierpem. To była taka moja stała kombinacja. Może i nie byłam Witalijem Kliczko, ale moje uderzenia dawały mi ogromną satysfakcję. Po półtorej godzinie padłam zmęczona na podłogę i wypiłam pół zawartości napoju energetycznego. Będąc w pokoju odświeżyłam się, wzięłam długą kąpiel i ubrałam pidżamę. Dzisiejszego wieczoru ta zgraja do mnie nie przyszła, na szczęście. Choć jedną noc mogłam spokojnie przespać, może i niespokojnie, ale zregenerowałam siły.

__________________________________________
I jak cieszycie się, że reaktywowałam bloga? :D Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Następny, czyli dziesiąty powinien się pojawić jutro bądź pojutrze. Zapraszam serdecznie na moje nowe dzieło http://volleyball-adventures.blogspot.com/ : ) Komentujcie . ; ]

WAŻNE !

Podjęłam decyzję. Nie usunę, ani nie zawieszę tego bloga. ; ) Wręcz przeciwnie nadal będę pisać . ; > Jednakże, zrobiłam drugiego bloga : http://volleyball-adventures.blogspot.com/ . Tam również będę pisała. Obecnie został dodany prolog, więc życzę miłej lektury i proszę o polecanie Go innym i komentowanie. To bardzo mnie motywuje do dalszej pracy . :D

czwartek, 7 lutego 2013

INFORMACJA !

Mam dla Was bardzo ważną informację, być może przenoszę bloga. Bo ten to moim zdaniem jest jakimś niewypałem, niestety. Najprawdopodobniej nie usunę go, ale kto wie co mi strzeli do głowy. W późniejszym czasie około za jakiś tydzień dam Wam znać o nowej stronie . ; > 
Innym powodem jest mała oglądalność, dlatego zrezygnowałam z dokończenia tej historii . ; )

środa, 6 lutego 2013

~ . VIII Rozdział . ~



Na łóżku leżała taca, a na niej śniadanie. Posiłek składał się z jajecznicy ze szczypiorkiem i szklanki soku pomarańczowego. Szczerze mówiąc się domyślałam się czyj to może być pomysł. Odruchowo podeszłam do łóżka i zjadłam kęs śniadania. Wtem poczułam czyjś dotyk na swym ramieniu. Odwróciłam się i mym oczom ukazał się nie kto inny jak Zbyszek Bartman. Wodził różą po mym dekolcie, a na jego twarzy widniał ten szelmowski uśmieszek.
- Jedz, mała. – odezwał się i posadził mnie na krześle.
- Nie musiałeś tego robić. – mówiłam pomiędzy jedzeniem.
- Ale chciałem. – puścił w moją stronę zalotne oczko.
Posłusznie jadłam przygotowane danie. Wypiłam sok, ale cały czas Zibi mnie rozpraszał swym dotykiem.
- Dziękuję. – zamierzałam Go pocałować w policzek, ale szybko odwrócił swą twarz i trafiłam w usta. – O nie… w takie coś się nie bawię – wytknęłam języczek.
Dopiero teraz zauważyłam, że ZB9 jest w samych spodenkach. Wyglądał bardzo kusząco..
- Mhm.. teraz możesz już iść. Dziku już na pewno tęskni za twoim towarzystwem – zaśmiałam się po czym zaczęłam Go pchać w stronę drzwi.
Nie było łatwo. Gdy byłam blisko on zaczął mnie całować i wracać się w głąb mojego pokoju. Całował coraz zachłanniej, przez co wylądowaliśmy w łóżku. Bez problemu zdjął ze mnie ręcznik. Siatkarz był taki czuły i delikatny. Pieścił z ogromną dokładnością każdy centymetr mego ciała. Bardzo szybko pozbyliśmy się odzieży z jego wysportowanego ciała. Po chwili poczułam Go w sobie. Była cudownie.. Po pewnym czasie zaczęłam smyrać Go po klacie.
- Zibi.. za chwilę masz trening. – szepnęłam mu na ucho.
- Chciałaś powiedzieć, że mamy. – poprawił mnie.
- Yhm .. nie, ja mam osobno trening. – powiedziałam.
- Tak, tak.. bo ja Ci na to pozwolę. Marsz do łazienki, ubieraj się i idziemy razem. – powiedział stanowczo.
Owinęłam się ręcznikiem i bezsilnie poszłam do łazienki. Włosy spięłam w kok po czym założyłam na siebie jakieś spodenki i top. Jak już byłam gotowa wyszłam. Okazało się, że atakujący był przebrany. Ruszyliśmy, a raczej zostałam zaprowadzona na salę. Bartman wniósł mnie na rękach do szatni.
- Oo.. widzę, że Bartmany się pogodziły. – zawołał Ignaczak i uwiecznił wszystko swą kamerą.
- Zbigniew, palancie postaw mnie na ziemi. – zawołałam.
- Jak mnie nazwałaś? – zapytał robiąc groźną minę.
Nie odpowiedziałam tylko wyrwałam mu się i zaczęłam cofać się do tyłu.
- To ja już lepiej pójdę na salę. – poinformowałam i niczym struś pędziwiatr wybiegłam z pomieszczenia.
Zaczęłam rozmawiać z Andreą, który podziękował mi za przeprowadzenie treningów chłopaków.
- Nie wiem co bym bez Ciebie zrobił. – powiedział słabym polskim.
- Zrobiłam to z ogromną przyjemnością. Jak już mówiłam dałam im niezły wycisk. – zaśmiałam się, a od tyłu ktoś mnie objął.
Moje nogi były w powietrzu. Cofaliśmy się do tyłu. Myślałam, że to Zbyszek, ale był to.. Bartosz Kurek, tak Siurak.
- Bartek masz mnie w tej sekundzie puścić. – zawołałam.
- No dobrze, dobrze.. – poczułam grunt pod stopami, lecz znów mnie do siebie przyciągnął.
- Angela.. może umówimy się na jakiś wypad do kina? – spytał.
Tego się akurat po nim nie spodziewałam.
- Czemu nie. Powiedz tylko kiedy. – powiedziałam po czym ujrzałam podbiegającego do nas Zbyszka.
- Kuraś.. odwal się od niej. – zgromił Go wzrokiem kładąc rękę na mym brzuchu.
- A to czemu? Nie jesteś z nią, więc spotkać się mogę. – wyparował.
- Jeśli nie chcesz mieć porachowanych kości radzę Ci, żebyś się zamknął. – zagroził ZB9.
- Mam się bać? – wyśmiał mojego byłego.
Na szczęście rozpoczął się trening. Mieliśmy taki mały „sparing”. Byłam w drużynie z Zibim, Ziomkiem, Igłą, Kubiakiem i Winiarskim, a także Nowakowskim. Kurek nie miłosiernie celował w Zbyszka. Nie wytrzymałam i się wydarłam na niego.
- Bartek .. do cholery ogarnij się ! – krzyknęłam.
Mężczyzna nie zareagował. Po trzech godzinach trening się zakończył. Rozeszliśmy się do swych pokoi, a następnie na obiad. Później udałam się do recepcji, w której pani Mariola poinformowała mnie, że dzisiaj przyjdą nas odwiedzić dzieci w wieku przedszkolnym, a także te z podstawówki. Zaoferowałam swą pomoc w oprowadzaniu ich. Jak się później okazało siatkarze zostali podzieleni na kilka grup, które oprowadzały maluchy. Akurat ja zostałam przydzielona do Zbyszka, Igły i Dzika. Nie ma co przewodnicy zajebiści. Przywitaliśmy się z piętnastką przedszkolaków i ruszyliśmy.
- Wujku Zbyszku … możesz mnie ponieść? – zapytała się mała Ala.
- No jasne, wskakuj na barana. – Bartman ukucnął, ale dziewczynka miała problem, z którym jej pomogłam.
- Gotowe. Widzisz jesteś wyższa ode mnie. – mała się zaśmiała.
Wujek Dziku okazał się bardzo dobrą niańką, ale Igły nikt nie był w stanie przebić. Libero ganiał przedszkolaki po wszystkich korytarzach przez co je skutecznie wymęczył, ale Alicja uparcie trzymała się ZB9.
- Igła.. ty jesteś gorszy od tych dzieci. Czasami się zastanawiam jak ty szkołę skończyłeś. – wszyscy wybuchliśmy gromkim śmiechem. 

__________________________
 
Przepraszam, że ten rozdział jest taki krótki, ale tymczasowo straciłam wenę, a także za nieregularne dodawanie rozdziałów. Postaram się wszystko zmienić od ferii, które rozpoczną mi się w sobotę. ; ) 
Daniel, kocham Cię. < 3 : *  ♥
Bartusiu, zboczeńcu, skojarzyłeś mi się z tym rozdziałem . xDD A z twej oferty nie skorzystam . ; >

niedziela, 3 lutego 2013

~ . VII Rozdział . ~



- Angelica.. żyjesz? – usłyszałam zatroskany głos Bartosza.
- Tak .. – powiedziałam nie zważając na przeszywający mnie od środka ból, ogromny ból. – Chciałabym zostać sama.
Kurek posłusznie wypełnił mą prośbę, za co byłam mu cholernie wdzięczna. Wykazał mi zrozumienie, którego tak bardzo potrzebowałam. Wreszcie zdałam sobie sprawę wagi słów, które powiedziałam Zbyszkowi. Może i skłamałam, ale tak będzie dla nas lepiej. On, mój On wróci sobie do Aśki, którą tak bardzo kocha. Usunę się z Jego drogi do szczęścia. Rozpocznę nowy rozdział w swym życiu. Kolejny rozdział.. To samo obiecywałam sobie, gdy wyjeżdżałam z Zielonej Góry. Nie spodziewałam się, że moje życie może stać się jeszcze gorsze. A jednak.. myliłam się i to okropnie. Jednakże przez życie trzeba iść z wysoko podniesioną głową, to wpajała mi moja matka. Tak. Matka, która wykorzystała mnie do swych niecnych celów. Co jak co, ale nie powinniśmy patrzeć w przeszłość i przyszłość, tylko żyć teraźniejszością. Złapałam do ręki swój odtwarzacz mp4 i włączyłam „Hallelujah”. Najlepsza piosenka na doła. Skupiłam się na śpiewanych słowach, i zrozumiałam dokładny przekaz tej piosenki. Po kilkakrotnym wysłuchaniu sama zaczęłam ją śpiewać. Gdy nagle do mojego pokoju wbiegli Kubiak, Winiar, Rucek i Jarski, a także Igła, który jak zawsze był w gotowości do nagrania „Igłą Szyte”.
- Łał.. – każdemu szczęki opadły w dół. – Zaśpiewaj od początku, proszę.. – Krzysiu zrobił słodkie oczka, którym nie byłam w stanie odmówić.
Pomimo, że nie miałam humoru, odśpiewałam kolejny raz piosenkę. Tym razem Igiełka wszystko uwiecznił na swej ukochanej kamerze, a gdy skończyłam usłyszałam brawa.
- Zakładamy Ci fanpage na facebooku .. – oznajmił Winiar. – Mamy uzdolnioną dziewczynę w naszych szeregach. Zibi nie wie co stracił. – wtem przybił sobie facepalm’a za popełnioną gafę.
- Nic się nie stało. No wiesz, fanki nie chcą, żeby takie piękne czółko było posiniaczone. Jeszcze by mnie oskarżyły o pobicie. – zaśmiałam się do rozluźnienia atmosfery i pocałowałam Jego czoło.
- O nie, nie.. do więzienia by Cię nie wysłały. Superman Krzysiu Cię uratuje! – zawołał Ignaczak wypinając dumnie swą pierś do pozy bohatera.
- Halo ludzie.. Gramy dzisiaj u Dzika i Zbyszka! – wołali po korytarzu.
Zerknęłam na nich znacząco, lecz w końcu postanowiłam udać się z nimi. Założyłam na siebie szorty i reprezentacyjną koszulkę. Długo iść nie musiałam, bo Kubiak zrobił mi łaskę i zaniósł do Jego pokoju. Jak się okazało byliśmy ostatni. Usiadłam na łóżku Michała, a obok mnie Siurak, który objął mnie ramieniem. Zauważyłam, że Zbyszek złowieszczo się na nas patrzy, jakbyśmy zrobili coś złego.
- Gramy w butelkę. – zasugerował Ziomek.
Wszyscy usadowiliśmy się wygodnie na dywanie. No i rozpoczęliśmy.. na pierwszy ogień wylosowany został Piotrek, który wybrał pytanie. Następny był Zati, który musiał zatańczyć Gangnam Style przed Anastasim, co wykonał posłusznie jak na młodszego przystało. Później wylosowano Zbyszka.
- No to Zbysiu, pocałuj naszą dziewczynę. – powiedział wskazując na mnie.
Atakujący się tym nie przejął, lecz w głębi duszy najprawdopodobniej ucieszył. Podszedł do mnie, złapał za rękę, przez co oboje wstaliśmy. Spojrzał mi głęboko w oczy. Przed jego wzrokiem nic nie mogło uciec. ZB9 zbliżył się do mnie, poczułam Jego zapach, ciepło oddechu. Musnął delikatnie mój policzek, kącik ust, a na końcu usta. Mimowolnie rozchyliłam swą buzię, przez co umożliwiłam mu wsunięcie języka w moją jamę ustną. Pieścił moje podniebienie, lecz ja broniłam się przed odwzajemnieniem, na marne.. Zaczęliśmy się całować zachłanniej. Czułam jak ręce Bartmana suną w dół na moją talię. Tak bardzo brakowało mi Jego obecności, bliskości. W końcu oderwaliśmy się od siebie i usiedliśmy na dywanie. O dziwo Zbyszek nie wrócił na swoje miejsce, tylko zasiadł tuż obok mnie, więc od tej chwili znajdowałam się pomiędzy nim a Bartoszem. Butelka poszła w ruch. Wypadło na mnie.
- Wybieram pytanie. – wyprzedziłam ich.
- Kochasz mnie? – zapytał się Zibi.
- Jednak chcę zadanie. – starałam się wyjść z tego błędnego koła.
- No to musisz odpowiedzieć na moje pytanie. – siatkarz nie miał zamiaru ustąpić.
- Yhm.. – przełknęłam głośno ślinę. – Jakby to powiedzieć.. tak.
- Czyli tam nad jeziorem kłamałaś? – spytał.
- Miało być tylko jedno pytanie. – zripostowałam.
Grę zakończyliśmy około drugiej nad ranem. Z tamtych chwil nic nie pamiętam, wiem tylko, że wszyscy udali się do swoich pokoi, a ja nie wiedząc czemu zostałam. Na drugi dzień wstałam. Nikogo w pokoju nie było, no tak, przecież była pora śniadaniowa, a te żarłoki sobie nie odpuszczą. Wróciłam do pokoju, wzięłam długi prysznic. Owinięta tylko ręcznikiem wróciłam do centralnej części mego pokoju, w które czekało na mnie …

Przepraszam, że taki krótki rozdział pisany na szybko, no ale cóż szkoła. WENO wróć ..  Ferie zaczynają mi się za 5 dni, więc postaram się wszystko nadrobić. Zostawcie komentarze. One motywują mnie do dalszej pracy . ; )

sobota, 2 lutego 2013

~ . VI Rozdział . ~



- Zibi, skarbie. Co się tak długo nie odzywasz? – spytała spokojnie, tak jakby nie widziała uprzedniego wydarzenia, lecz nie na długo, bo po chwili rzuciła się mu na szyję i zaczęła Go całować.
Byłam totalnie zaskoczona.
- Aśka.. zostaw mnie w spokoju. Nie będę już z Tobą. – mówił będąc wkurzony.
- Ty mnie kochasz, przecież jeszcze wczoraj wyznawałeś mi miłość. – kłócili się.
Tyle mi wystarczyło, bez słowa wróciłam na halę. Siatkarze się pytali, gdzie jest Zbyszek , a ja ich zbywałam mówiąc, że nie potrafi odgonić się od fanek. Trening potrwał jeszcze godzinę po czym wszyscy zgodnie udaliśmy się do szatni. Nie zdawałam sobie sprawy z tego co się dzieje. Ja, głupia i naiwna zaufałam mu, a tu się okazuje, że ma dziewczynę. Po chwili się przebrałam i zamierzałam już wyjść, ale w drzwiach zatrzymał mnie Bartman.
- Angelica, ja Ci to wszystko wytłumaczę. – trzymał mnie.
- Ale ja wszystko rozumiem. Leć sobie do tej twojej ukochanej Aśki. – powiedziałam po czym odpięłam wisiorek, który od niego dostałam z jego inicjałami i włożyłam do Jego dłoni.
Bez słowa wyszłam i udałam się do swego pokoju. Wzięłam szybki prysznic, a gdy byłam gotowa rozpoczęłam pakowanie swych rzeczy do walizki. Postanowiłam porozmawiać jeszcze z panem Zbigniewem. Zapukałam do drzwi, a jak usłyszał pozwolenie to weszłam.
- Dzień dobry. – przywitałam się – Chciałam poinformować o tym, że rezygnuję z tego kursu. Bardzo mi jest przykro z tego powodu, ale jestem zmuszona. – westchnęłam, a kierownik odruchowo mnie do siebie przytulił.  
- Angela, proszę Cię zostań. Masz ogromny potencjał, którego nie pozwolę zmarnować. – mówił łagodnie.
- Nie chcę trenować z naszymi siatkarzami, wolałabym mieć samodzielne treningi. – poinformowałam prosto z mostu.
- Zobaczę co się da zrobić, pod warunkiem, że zostajesz.
- No dobrze .. – odpuściłam i podziękowałam za pomoc.
Będąc w moim pokoju nie rozpakowałam tych rzeczy. Siedziałam skulona na łóżku myśląc o tym co się stało. Krótko mówiąc płakałam jak bóbr. Zraniono mnie doszczętnie.
- Angelica .. możemy? – usłyszałam głos Ziomka, spojrzałam w stronę drzwi, w których stała większość ekipy.
Nie odpowiedziałam, tylko skinęłam głowę. Wszyscy znaleźli się momentalnie wokół mnie starając się podtrzymać na duchu.
- Powiesz nam co się stało, bo Zbyszek nie chce na nim nic powiedzieć. – spojrzeli na mnie, a ja rozpoczęłam swój długi monolog.
- To ty o niczym nie wiedziałaś? – zasypali mnie pytaniami, na które odpowiedź brzmiała nie.
- ZB9 jest cholernie przygnębiony, nie chce z nami rozmawiać ani nic. – powiedział Kubiak.
- Uprzedzam waszą prośbę. Nie porozmawiam z nim, nie chcę go widzieć ani nic. Najlepiej zostawcie mnie wszyscy w świętym pokoju.
Na twarzy Kurasia zauważyłam wyraźną troskę o moją osobę, ale nic nie mówił tylko posłusznie wyszedł wraz z resztą. Ja nadal siedziałam przygnębiona. Nie wiedząc kiedy zasnęłam. Obudziłam się na drugi dzień, odprawiłam poranną toaletę, ubrałam się i zrobiłam sobie kok po czym udałam się na śniadanie. Na stołówce jeszcze nikogo nie było. Podeszłam do kucharki:
- Mogłabym poprosić o nutellę? – spytałam wysilając się na uśmiech.
- No jasne, aniołku. Zaraz Ci ją dam. – powiedziała i udała się na zaplecze.
Po kilku sekundach podała mi słoik. Zabrałam jeszcze 2 kromki chleba, a także kakao. Usiadłam przy pojedynczym stoliku i rozpoczęłam delektowanie się kremem orzechowym. Wtedy weszli oni. Nasze spojrzenia się spotkały.. W sercu poczułam bolesne ukłucie, a wzrok przeniosłam na jedzenie. Napiłam się odrobiny kakao. Czułam na sobie Jego ciągłe spojrzenie, gdy siedzieli przy swym stole. Słyszałam jakieś szepty, ale nie potrafiłam ich zrozumieć. Wypiłam pospiesznie napój po czym zaniosłam kubek wraz z talerzem do pani, która zmywała naczynia. Wyszłam ze stołówki, nie potrafiłam tak bezczynnie siedzieć w jego pobliżu.

*****

Siedziałem tak od czasu do czasu coś dźgając widelcem. Nie potrafiłem o niej, ani na sekundę zapomnieć. Gdyby nie przyjazd Aśki, siedziałaby tutaj z nami, a na jej twarzy widniał ten cudowny uśmiech, który pokochałem.
- Ej.. żyjesz? – z zamyślenia wyciągnął mnie Kubiak.
- Tak, tak .. – powiedziałem odruchowo.
- Przykro nam z tego powodu, ale nie oznacza to, że nie możesz jeść. – usłyszałem głos Możdżona.
- Wiem, ale nie mam na nic ochoty. – streściłem.
Po chwili rozeszliśmy się do swoich pokoi. Zerknąłem na wyświetlacz, 15 nieodebranych połączeń od Aśki.

*****

Tymczasem założyłam na siebie jakiś ciepły polar i wyszłam z ośrodka. Wybrałam się na spacer. Chciałam to wszystko przemyśleć w spokoju. Spoglądałam na pary, szczęśliwe pary trzymające się za ręce. Zazdrościłam im tego. Najpierw ten nieudany związek z Rafałem. Co ja gadam, to nie był żaden związek, to był tylko przymus mojej kochanej rodzinki. Dla wyładowania nerwów ulepiłam śnieżkę i rzuciłam nią jak tylko najdalej potrafię. Teraz Zibi.. powoli dochodzę do wniosku, że nigdy nie odnajdę szczęścia. Na koniec sprawka Eweliny, niby moja przyjaciółka, a wszystko chce zniszczyć.

*****

- Widzieliście gdzieś, Angelicę? – zapytał się Dziku. – Już 10, a jej jeszcze nie ma.
- Ostatni raz to ją widziałem na stołówce. – odezwał się Jarski.
- Skoro jej nie ma to chodźmy jej poszukać. – rozkazał Krzysiek.
Chłopcy rozdzielili się. Jedni sprawdzali pokoje, drudzy piwnicę, trzeci ruszyli na obchód ośrodka i lasu. Natomiast ja wraz z Igłą poszliśmy do parku. Czułem, że to przeze mnie uciekła nie zostawiając żadnego śladu. W mojej głowie kłębiło się wiele myśli, lecz nie byłem w stanie myśleć logicznie. Po około 30 minutach zauważyliśmy sylwetkę dziewczyny, o dziwo podobnej do poszukiwanej. Podeszliśmy do niej i byłem pewny, że to ona. Uklęknąłem przed nią łapiąc jej twarz w dłonie.
- Angela, co Ci strzeliło do tej głowy? – mówił zbulwersowany Ignaczak, przez co skupił na sobie ciekawskie spojrzenia przechodniów, którzy rozpoznali Go i otoczyli, aby zdobyć autografy.

*****

- Chodź .. – Zbyszek pociągnął mnie w nieznanym mi kierunku.
- Nie chcę. – protestowałam, ale to nie dawało pożądanych skutków.
- Nie obchodzi mnie to czy chcesz, czy nie. – odpowiedział.
Trzymał mnie stanowczo, abym nie mogła mu uciec. Po pewnym czasie znajdowaliśmy się nad jeziorem. Spoglądałam w ciszy na zamarzniętą taflę wody. Nie chciałam rozpoczynać konwersacji, która tak wiele miałaby mnie kosztować. Nie zważając na śnieg usiadłam na podłożu pokrytym białym puchem.
- Angelica, jesteś dla mnie najważniejszą osobą pod słońcem. Ta cała sytuacja z Aśką jest jednym wielkim nieporozumieniem. Kocham tylko i wyłącznie Ciebie. – mówił kładąc mą rękę na Jego sercu.
- Zbyszek.. proszę Cię, nie rozmawiajmy już o tym. Chcę o tym jak najszybciej zapomnieć. – powiedziałam.
- Czyli nie kochasz mnie, tak? – odezwał się łamiącym głosem.
- Nie, nie kocham Cię. – skłamałam, nie potrafiłam inaczej. – Teraz wiesz.
Bez słowa odszedł, natomiast ja się rozpłakałam. Nie zważałam na to, że robi się coraz ciemniej. Byłam najzwyczajniej w świecie zrozpaczona. Chodziłam po nieoświetlonym parku jak duch.

piątek, 1 lutego 2013

LIEBSTER AWARD

Pytania od Pauli :

1. Jak masz na imię. ?
Sandra.
2. Pomysł, który Cię skłonił do prowadzenia bloga ?
Chęć pisania opowiadana całkowicie fikcyjnych i oderwanie się od rzeczywistości.
3. Skąd czerpiesz energię do życia ?
Przyjaciele, ale w szczególności piłka nożna i muzyka.
4. Skąd bierzesz pomysły, co Cię inspiruje ?
Moja wyobraźnia czasami mnie przeraża.
5. Ulubiony serial ?
Gorzka Zemsta.
6. Jakie są Twoje wymarzone wakacje ?
Wyjazd do Hiszpanii, zwiedzenie Santiago Bernabeu. *.*
7. Chciał(a)bym poznać ... ?
Piłkarzy z Realu Madryt i nasze Złotka.
8. Ile czasu spędzasz ( dziennie ) w Internecie ?
To zależy od ilości nauki.
9. Sposób na nudę ?
Surfowanie po necie, czytanie książek.
10. Ulubiony aktor ?
Michel Brown.
11. Ulubiony siatkarz ? 
Zbigniew Bartman.

Pytania od no_princess :

1. Ulubione danie?
Pizza z salami. 2. Wymarzone wakacje?
Wyjazd do Hiszpanii, zwiedzenie Santiago Bernabeu. *.* 
3. Największe marzenie z dzieciństwa?
Być modelką. ; D Wyrosłam z tego . ; p 4. Masz jakieś zwierzę? (Jeśli tak, to jakie?)
Pies. 5. Ulubiony wykonawca (albo zespół)?
RBD (już nie działa) i Kamil Bednarek. 6. Czym się interesujesz? (Poza siatkówką)
Szczerze mówiąc to kocham piłkę nożną, a siatkówkę po prostu lubię. 7. Wymarzony zawód?
Lekarz, Dziennikarka, Nauczycielka lub po prostu grać w nogę. 8. Rzecz, bez której nie wyjdziesz z domu to...?
Komórka. 9. Ulubiony przedmiot w szkole?
Język Angielski i Geografia. 10. Jedziesz w podróż na bezludną wyspę. Co zabierzesz? (Max. trzy rzeczy)
Komórkę, znajomego i aparat. 11. Twój pierwszy kontakt z siatkówką. 
W podstawówce. 

Pytania do nominowanych: 

1. Twój ulubiony zespół z PlusLigi?
2. Co sądzisz na temat piłki nożnej?
3. Ulubiona pora roku?
4. W jakim miesiącu masz urodziny?
5. Co Cię nakłoniło do założenia bloga?
6. Kto jest twoim ulubionym siatkarzem/siatkarką?
7. Na jakiej pozycji grasz w siatkówce?
8. Ulubiony film?
9. Lubisz czytać książki?
10. Wiesz co to jest wrestling? (jak tak, podaj kilku wrestlerów)
11. Miejsce, w którym chciałbyś zamieszkać?

Nominowałam:
1. http://peryferiesiatkarskie.blog.pl/
2. http://i-need-you-to-smile.blogspot.com/
3. http://spala-adventures.blogspot.com/
4. http://volleyball-dreams-come-true.blogspot.com/
5. http://as-prosto-w-serce.blogspot.com/
6. http://miloscia-pisane.blogspot.com/
7. http://volleyballstorydream.blogspot.com
8. http://back-to-my-love.blogspot.com
9. http://to-skomplkowane.blogspot.com
10. http://mojezlotko.blogspot.com
11. http://when-you-meet-somebody.blogspot.com

~ . V Rozdział . ~



Na drugi dzień wstałam o 6:30. Jak tylko otwarłam swe oczy ujrzałam leżącego ze mną Zibiego, Winiarskiego, Ignaczaka i Kubiaka. Zastanawiałam się co oni robią w moim pokoju, i nareszcie wymyśliłam. Chłopcy sobie gadali, a ja zasnęłam. No właśnie mam to poczucie czasu, nie ma co. Wstałam z łóżka, i udałam się do łazienki. Zrobiłam poranną toaletę, i się umyłam. Założyłam na siebie jakieś spodenki, i o wiele za duży na mnie T-shirt, który zakrywał moją dolną część ubioru prawie, że do kolan. Włosy związałam w niesforny kucyk i wróciłam do głównej partii mojego pokoju oblężonego przez dwumetrowych mężczyzn.  
- Tss.. śpisz? – poszturchałam lekko Igłę w ramię, ale nie zareagował.
Wyszłam z pokoju zabierając ze sobą torbę treningową, i udałam się na halę. Po drodze spotkałam Siuraka, który z nieznanego powodu buszował po pokojach budząc wszystkich. O 7:00 byłam już na hali, którą z łaski swojej otworzył mi ochroniarz. Złapałam do ręki Mikasę i zaczęłam ją podbijać. Następnie zabrałam się za zagrywkę. Szło mi całkiem nieźle, ale kilka razy trafiłam w siatkę. Nagle poczułam, że ktoś zasłonił mi oczy, odwróciłam się w Jego stronę i poczułam ten zapach, który tak dobrze znałam.
- Zibi.. – ucieszyłam się jak mała dziewczynka i wpiłam w jego usta.
- Skarbie, chodźmy na śniadanie, bo te żarłoki wszystko nam zjedzą. – powiedział i pociągnął mnie za sobą.
W momencie znajdowaliśmy się na stołówce, weszliśmy do niej trzymając się za rękę. Zajęliśmy miejsce obok Kurasia i Jarskiego.
- Oo.. nareszcie Bartmany przyszły. – zawołał Krzysiek.
- Igła.. ja Ci zaraz dam Bartmany. Dla Twojej wiadomości, jestem Consalida. Wiem, że chciałbyś, żebym była panią Ignaczak, ale żona nie pozwoli. – wytknęłam język.
Igła zrobił się czerwony jak burak ze złości, ale po sekundzie wybuchnął śmiechem.
- To Ci teraz dołożyła, Angela. – wyśmiał Libero Zatorski.
- Ty.. młody. Lepiej mi się tu nie odzywaj. Dał Ci w ogóle ktoś głos? – oburzył się Igła.
- Ej, ej .. wyżyjecie się na treningu. Nie wiem jak wy, ale ja chcę zjeść śniadanie. – poinformowałam.
Złotka nałożyły sobie na talerze gigantyczne porcje. Nie miałam pojęcia skąd oni mają tyle miejsca w żołądku. Po zakończonym śniadaniu udaliśmy się do swoich pokoi. Nie było mi pisane cieszyć się na dłużej spokojem, ponieważ ktoś zapukał do drzwi. Był to Andrea Anastasi.
- Angelico.. mam do Ciebie prośbę. Wraz z Gardinim i resztą sztabu musimy wyjechać na pilne spotkanie na jakieś 2 dni. Chciałbym, żebyś zadbała o siatkarzy i przeprowadziła z nimi treningi. – mówił po angielsku.
- Dobrze, zrobię wszystko co w mojej mocy, i ich wymęczę. – zaśmiałam się, co rozśmieszyło trenera.

Na tym skończyła się nasza wymiana zdań. Trening miał rozpocząć się o 10:00, więc zostało mi jeszcze 30 minut. Sprawdziłam najświeższe informacji z kraju i świata, po czym udałam się na halę. Jako pierwsza byłam w szatni. Odpowiadało mi to, bo nie chciałam się przebierać z chłopakami. Stałam w samej bieliźnie będąc pewna, że nikt nie wejdzie. Właśnie zakładałam spodenki, gdy ktoś objął mnie od tyłu.
- Jak tak dalej będziesz robić to zejdę na zawał. – powiedziałam z wyrzutem i wróciłam do ubierania bluzki, wtedy wbiegła reszta ekipy.
- I my takie widoki przegapiliśmy? – powiedział z żalem Kurek.
- Bartuś ja nadal tu jestem, dla twojej wiadomości. – odezwał się Zbyszek i mnie pocałował.  - Proszę.. nie przy ludziach. – odezwał się Pit.  
Nie odpowiedzieliśmy, tylko się zaśmialiśmy. Wyszłam z szatni zostawiając ich samych, choć nie było to takie łatwe. Na razie nikomu nie wspomniałam o moim zadaniu. Z magazynu przyniosłam wózek z piłkami, skakanki i tego typu bajery.
- A gdzie jest Andrea? – zapytał El Capitano.  
W tej chwili pojawiła się reszta drużyny.
- Anastasiego, Gardiniego i całej reszty sztabu nie ma. Wątpię, że Was ucieszy ten fakt, ale przez 2 dni będę prowadzić treningi. – uniosłam brew ku górze. – Gotowi na wycisk?
- Mamy się Ciebie i twoich pomysłów bać? – wyśmiał mnie Jarosz.
- Nie żartuj sobie z nas. – mówili inni.
- No to 600 podskoków na skakance. Raz, dwa .. – poganiałam ich.  
- Ile?! – wszyscy wytrzeszczyli oczy.
- Mamo .. ale ja do tylu liczyć nie umiem. – wyskoczył Igła.  
- Chcecie robić 1000? – spytałam śmiejąc się.
Wszyscy zaczęli skakać.
– Mam was na oku. – zaśmiałam się.  
Po 400 wszyscy mieli dość, lecz ja nie odpuszczałam, w końcu musiałam się na nich zemścić za te wchodzenie bez pukania.
- I na Was mówią, że jesteście prawdziwymi mężczyznami? Niezły żart. – sprowokowałam. Większość z nich spojrzała na mnie spod byka, rzucili skakanki na podłogę i zaczęli mnie gonić. Nie musieli długo czekać, bo ruszyłam niczym struś pędziwiatr.  
- My Ci damy mięczaki.! – zawołali chórem.
Kilka razy obiegliśmy halę, lecz nie dawali za wygraną. Traciłam siły.
- Zibi .. ratuj! – krzyknęłam, a ten pokiwał przecząco głową.
- I ty Brutusie jesteś przeciwko mnie? – spytałam z żalem.
Po chwili złapali mnie, osiągnęli swój cel. Kuraś przerzucił mnie sobie przez ramię i zaprowadził na sam środek boiska, gdzie mnie okrążyli.
- Co my teraz z nią zrobimy? – spytał jeden.
- Mam pomysł. – zawołał Bartman. – Będzie się ze mną całować do upadłego.
- Jaki Casanova. – wybuchnęli.
- No to jutro my poprowadzimy trening. – zasugerował Kosok.
- Nie ma .. To mnie przekazał władzę AA, a nie Wam. Zresztą mu się nie dziwię. Szczerze mówiąc to nie wiem jak On z wami wytrzymuje psychicznie i nerwowo. – wypaliłam. Chłopcy popatrzyli na mnie spod byka i zaczęli łaskotać. Nie potrafiłam pohamować swego śmiechu turlając się na podłodze. Po pół godzinie w końcu ulegli i zaczęli sobie rozgrywać mecz. Szło im całkiem nieźle. Udałam się na chwilę do szatni, aby napić się wody, bo o niej zapomniałam. Korzystając z okazji zerknęłam na komórkę i wyszłam. Nagle ktoś przyparł mnie do ściany.
- Panie Bartmanie nie powinien być Pan na jakże ważnym meczu? – mówiłam przez pocałunki.
- Mhm .. trener mnie zmienił. – zaśmiałam się.

- Jakże mi przykro. – dodałam, i usłyszałam chrząknięcie.
Oboje zerknęliśmy w bok moim oczom ukazała się wysoka kobieta, blondynka. Podeszła do nas, a raczej Zibiego mówiąc…

niedziela, 27 stycznia 2013

~ . IV Rozdział . ~



- Rafał … - odezwałam się. – Co ty tu robisz do jasnej ciasnej Anielki?!
- Przyjechałem do mojej narzeczonej. To coś złego? – zapytał prowokując mnie. – Jutro bierzemy ślub, skarbie. Nie mówiłaś swojemu znajomemu o tym, że do siebie wróciliśmy?
Mówił jakby nigdy nic. Kłamał w żywe oczy, a ja nie potrafiłam zapanować nad swymi emocjami, cało gotowałam się w środku, lecz to co mówił zostawiałam bez komentarza. Niestety Zbyszek zrozumiał to w innym sensie i bez słowa wyszedł z pokoju.
- Zibi.. – wybiegłam za nim – On to wszystko zmyślił.
- Taa jasne. Nie jestem idiotą za jakiego mnie bierzesz. – wyparował dodając – Wracaj do swojego kochasia. – powiedział i odszedł.
Do oczu napłynęły mi łzy, które spływały po mych policzkach. Miałam dość tej całej szopki, którą odstawił Rafał, dlatego wróciłam do niego wkurzając się.
- Co ty sobie myślisz? Chcesz zniszczyć całe moje życie? -  krzyknęłam policzkując Go, lecz on oddał mi kilka razy, i to wiele mocniej.
- Zostaw mnie!
- Nie pozbędziesz się mnie tak szybko, kochanie.. – odparł będąc dumny z siebie, po czym pocałował mnie, ale ja go odepchnęłam. Nareszcie wyszedł.
Zjechałam po ścianie w dół. Byłam cała zapłakana. Nie spodziewałam się takiego obrotu zdarzeń. W Zielonej Górze miałam nadzieję, że rozstaniemy się w zgodzie, i pójdziemy własnymi ścieżkami. Dopiero teraz zrozumiałam jaki ogromny błąd popełniłam, ale czasu nie można cofnąć. Użalałam się nad sobą, i nie wiedząc kiedy zasnęłam.
- Ejj.. chłopcy. Widzicie, tam ktoś leży. – powiedział Kubiak idący ze swoimi znajomymi.
- To jest, przecież Angelica. – zawołał Kosok.
W momencie wszyscy znaleźli się przy mnie.
- Kto ją tak pobił? – mówili jeden do drugiego, po czym Nowakowski wziął mnie na ręce i zaprowadził do swego pokoju, który dzielił z Kosokiem i Możdżonkiem, a także Ziomkiem. Po pewnym czasie ocknęłam się, a pierwszą osobą, która mi się ukazała był Pit.
- Co mi jest? – spytałam czując przeszywający ból na mej twarzy.

- Znaleźliśmy Cię na dole.. pobitą. – westchnął obejmując mnie ramieniem.
- Rafał.. – powiedziałam krótko.
- Mamy powiadomić Zibiego? – zapytał.
- Jego, na pewno nie. Nie chcę o nim słyszeć. – odfuknęłam.
- Za późno. – odparł Ziomek. – Misiek właśnie po niego poszedł.
W tym oto momencie, ktoś wbiegł do pokoju. Był to właśnie Zibi.
- Angela .. – przytulił mnie do siebie mocno, lecz ja Go odtrąciłam.
- Odwal się ode mnie. Przedtem jakoś Cię nie interesowało, co się ze mną dzieje, bo uwierzyłeś Rafałowi. – powiedziałam z wyrzutem.
- To był błąd. – wypowiedział.
Bez słowa wstałam z łóżka, i poprosiłam Pita, żeby poszedł ze mną do mojego pokoju. Mężczyzna posłusznie wypełnił moją prośbę.
- Dzięki za to, że mi pomogłeś. – uśmiechnęłam się lekko i ucałowałam Go w policzek. – Poczekaj tu na mnie chwilę, pójdę zobaczyć w jakim to stanie jestem.
Udałam się do łazienki i dokładnie przejrzałam się w lustrze. Na mojej twarzy widniało kilka purpurowych siniaków, które starałam się zatuszować.
- Nie jest aż tak źle, jak sobie wyobrażałam. – zaśmiałam się lekko i wróciłam do siatkarza. – Widzisz i już ich nie widać. – puściłam oczko kładąc się obok niego.
On tylko bez słowa przytulił mnie do siebie i zasnęliśmy. Od niepamiętnych czasów miałam sen, niemiły sen. Śniło mi się, że byłam w kościele ubrana w białą, długą suknię ślubną, a obok mnie stał Rafał. Braliśmy ślub, moja rodzina była przeszczęśliwa. Zaproszeni byli również siatkarze, wszyscy uradowani, gdy wtem stało się coś dziwnego .. Chwilę później się obudziłam, spojrzałam na zegarek.
- Dopiero 18. – szepnęłam i zerknęłam na Cichego, który jeszcze spał.
Gładziłam ręką jego klatkę piersiową, jednocześnie patrząc na ścianę. Wtem wbiegł do pokoju Kuraś.
- Zibiemu coś się stało. – zawołał, a ja wybiegłam za nim.
Zbyszek leżał nieprzytomny na schodach, podbiegłam do niego i ukucnęłam. Delikatnie poklepałam Go po policzku, a On przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować. Na początku stawiałam opór, lecz z każdą sekundą moja niechęć znikała, aż w końcu zaczęłam odwzajemniać pocałunki..
- Wszystko wymyśliliście. – powiedziałam i odwróciłam się w stronę siatkarzy, których już nie było. – A ty mój drogi Panie, nie udawaj. – szturchnęłam Go w ramię jak tylko wstał.
Nagle Zibi przerzucił mnie sobie przez ramię i udał się do swego pokoju, który później zamknął na klucz.
- Co teraz kombinujesz? – spytałam jak posadził mnie na łóżku.
- Nic takiego. – ukląkł przede mną i złapał mą dłoń. – Zostaniesz moją dziewczyną wbrew przeciwnościom losu? – zapytał.
- Tak. – odparłam bez zastanowienia.
Bartman wyjął ze swej kieszeni łańcuszek z zawieszką w kształcie serca, w której znajdowała się literka Z. Od razu zawiesił mi ją na szyi i czule pocałował. Po chwili poszliśmy na kolację. Do stołówki weszliśmy trzymając się za ręce. Dzisiaj dla odmiany wzięłam sobie jajecznicę ze szczypiorkiem po czym usiadłam do stołu siatkarzy.
- Nareszcie przyszły te dwie połówki pomarańczy. – zaśmiał się Kuraś.
- Smacznego. – odparłam i zabrałam się za konsumpcję posiłku.
Dzisiejsza kolacja odbyła się spokojnie, dzięki czemu zjedliśmy ją w rekordowym czasie i wróciliśmy do swych pokoi. Akurat ja z Zibim poszliśmy do jego pokoju, który dzielił z Dzikiem, Winiarem i Igłą. Wraz ze swym nowym chłopakiem usiedliśmy na łóżku wtulając się do siebie, a Krzysiek włączył swą kamerę.
- Mam bardzo ważną wiadomość dla wszystkich fanek Zbigniewa Bartmana. – powiedział poważnie. – Po długich poszukiwaniach odnalazł swą drugą połówkę. – i wtedy kamera została skierowana w naszą stronę.
- Tak, to prawda. – streścił Zbyszek i pomachaliśmy do kamery.
- Ty wiesz, że przez tą wiadomość doprowadzisz większość fanek do zawału? – zasugerował, a my wybuchliśmy śmiechem.
- Życie jest brutalne. W końcu znalazłem swą brunetką o brązowych oczach. – uniósł brew ku górze i pocałował mnie delikatnie.
- Sami państwo widzicie jaka mięta ich łączy. – zakończył Ignaczak i wyłączył swój sprzęt, lecz my nadal się całowaliśmy.
- Oni zamierzają pobić rekord w długości całowania się? – zapytał Dziku.
- Koniecznie trzeba ich do tego zapisać. – poinformował Winiar, i w tym momencie odsunęliśmy się od siebie.
- Na serio bardzo zabawne. – przewróciłam zabawnie oczkami.
- No wiesz, my też byśmy się chętnie z Tobą pocałowali. – powiedzieli chórem, a Zibi od razu rzucił w nich poduszkami, i tak właśnie zaczęła się wojna na poduszki..

_________________________________
Mamy już czwarty rozdział opowiadania. I jak podobają Wam się moje wypociny? Mile widziane komentarze, bo to właśnie one motywują mnie do dalszego pisania . ;>
Cieszycie się z faktu, że Ressovia wygrała z Delectą? Bo ja bardzo . ; D

piątek, 25 stycznia 2013

~ . III Rozdział . ~



Rozpoczęliśmy od rozgrzewki. Standardowo skłony, pompki, ćwiczenia rozciągające, brzuszki, etc. Akurat w pompkach to ja mistrzem nie jest i po 20 wymiękłam.
- Dobierzcie się w pary i poodbijajcie sobie. – rozkazał Andrea Anastasi.
Stanęłam sobie na uboczu, albowiem myślałam, że nikt nie będzie miał ochoty ze mną poćwiczyć, bo przecież dziewczyna, to gorsza. Po chwili zauważyłam podchodzącego do mnie Zibiego.
- Chodź, poodbijamy. – złapał mnie za rękę i pociągnął do jakiegoś wolnego miejsca.
Odbijaliśmy sobie palcami, znaczy robiłam to na wyczucie, bo nie potrafiłam oderwać od ZB9 wzroku, jednakże domyśliłam się, że muszę idiotycznie wyglądać, dlatego ogarnęłam się. Po dłuższym odbijaniu zaczęliśmy trenować przyjęcia piłki. Szło nam całkiem dobrze, ale musiałam latać za piłką jak głupia.
- Co ja psem jestem? – spojrzałam z wyrzutem na Zibiego.
Po 45 minutach AA kazał nam podzielić się na drużyny. Podzieliliśmy się na ekipy poprzez odliczanie 1,2. Akurat byłam w zespole z Ignaczakiem, Winiarskim, Ziomkiem, Jaroszem i Nowakowskim, ale po przeciwnej stronie siatki znajdowali się Kubiak, Bartman, Kurek, Zatorski, Możdżonek i Zagumny. Rozpoczęła drużyna przeciwna. Kurek nieźle przywalił w piłkę, ale Libero dał sobie radę, Żygadło wystawił, a ja zaatakowałam. Nie wiem jakim cudem udało mi się przebić przez szczelny blok Bartka, Michała i Zbyszka, ale ważne, że mamy punkt.


Po serwie rozpoczęła się kolejna akcja, podczas której ustawiłam pojedynczy blok na atak Kurasia. Niestety, nie udało mi się. Większość czasu stałam przed siatką naprzeciwko Bartmana i Miśka, którzy mnie prowokowali. Tak jakby kłóciliśmy się. Przez te ‘rozmowy’ zapomniałam o grze, co poskutkowało oberwaniem piłką w twarz. Pod wpływem uderzenia upadła na ziemię, i potem niczego nie pamiętam. Powoli ocknęłam się, a pierwszą osobą, którą zobaczyłam był Zibi.
- Co się stało? – spytałam patrząc na niego starając się podnieść.
- Oberwałaś i to nieźle od Kurasia. – w jego głosie było słyszeć troskę, zaczął gładzić mnie po twarzy.
- Przypominam sobie. – podrapałam się po głowie, a po chwili jęknęłam. – Dobra, wracamy do gry. – powiedziałam hardo.
- O nie, moja droga panno. Możesz zemdleć przez to uderzenie. Zostajemy tutaj. – starał się mnie zatrzymać, widząc, że to nic nie skutkuje przyciągnął mnie do siebie.
- Proszę.. – zrobiłam słodkie oczka, które zadziałały.
Będąc na boisku dokończyliśmy grę.
- Twarda jesteś, inne dziewczyny na twoim miejscu, by wymiękły, a ty nie dość, że głowa Cię trochę pobolewa, przyszłaś dokończyć grę. Nabijasz sobie u mnie punkty. – powiedział Kuraś obejmując mnie ramieniem, a Zibi spiorunował Go wzrokiem.
Po zakończonym treningu udaliśmy się do szatni. Tym razem niczego się nie wstydziłam. Zrozumiałam, że zawsze będę musiała się z nimi przebierać. Jak tylko byłam gotowa udałam się do swego pokoju. Wzięłam prysznic i kolejny raz się przebrałam, była godzina 13, więc postanowiłam wejść na laptopa. Sprawdziłam facebook’a, e-mail’a i gadu-gadu. Nic nowego się nie wydarzyło. Mając nadzieję weszłam na skype’a , albowiem miałam nadzieję, że Ewelina będzie dostępna, i na szczęście miałam farta. Od razu się z nią połączyłam.
- I jak tam w Spale ? – wypytywała z upartością.
Spowiadałam się, lecz niektóre fakty przed nią zataiłam. Przyjaciółka zaczęła opowiadać o poznanym chłopaku, Kamilu. Jaki to on jest miły, świetny .. a nareszcie, że czuje do niego miętę. Nieźle się zagadałyśmy, po prostu straciłyśmy rachubę czasu. Spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę 15.
- O nie.. przegapiłam obiad. – westchnęłam wyłączając laptopa, ale moją uwagę przykuła karteczka znajdując się nieopodal drzwi.
Podeszłam do nich i ją podniosłam, po czym zaczęłam ją czytać.
Zobaczmy się o 15:10 w Sali znajdującej się za recepcją. Zbyszek.
Przeczytałam z uwagą sposób dojścia do tego miejsca. Pospiesznie rozpuściłam swe włosy w niesforne loki. Wyperfumowałam się liliowym perfum i zeszłam na dół, idąc wg opisu. Droga wcale nie była taka długa. Po minucie znajdowałam się w wyznaczonym miejscu.
- Mam Cię, słońce. – Bartman zakrył mi oczy prowadząc do stolika. – Wcinaj pizzę.
Usiadłam na krześle i wzięłam do ręki kawałek pizzy z salami, a następnie przystroiłam ją sobie odrobiną ketchupu. Jadłam patrząc co pewien czas na Zibiego.
- I jak smakuje? – odezwał się po pewnym czasie nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Tak, uwielbiam pizzę. – zaśmiałam się kończąc pierwszy kawałek.
Nie spodziewałam się ataku na mą osobę. ZB wziął na palec ketchup i zaczął mnie nim mazać po twarzy, lecz ja nie byłam mu dłużna i tak rozpoczęła się nasza wojna. Uciekałam przed nim po całym pokoju, ale w końcu mnie złapał i nie zamierzał już puścić.
- I co teraz? – zapytał.
- No nic, ale wiesz, że będziesz musieć wyczyścić mą twarz? – zaśmiałam się.
Na to już nie odpowiedział, tylko zbliżył się powoli do mnie, tak jakby się bał. Spojrzała mi głęboko w oczy. Jego brązowe tęczówki… Nie potrafiłam od nich oderwać wzroku, czułam, że czas się zatrzymał, zapomniałam o całym rzeczywistym świecie. Po chwili Zbyszek musnął mój policzek, zbliżając wargi do mych ust, ale zatrzymał się jeszcze na kąciku ust, po czym zaczął mnie całować.


Najpierw czule i delikatnie, ale później coraz namiętniej. Nie pozostawałam mu obojętna, i także muskałam jego słodkie wargi z ochotą obejmując Go jednocześnie. Przyparł mnie do ściany nadal całując, a po chwili usłyszeliśmy czyjeś kroki na korytarzu. Odsunęliśmy się od siebie jak poparzeni, złapaliśmy do rąk chusteczki i wytarliśmy swe zabrudzone twarze, znaczy ja starałam się to zrobić. Moja głowa, mój mózg, moje ciało odmówiły mi posłuszeństwa przez .. przez ten pocałunek.
- Muszę Ci to powiedzieć.. – zaczął – Jak tylko Cię poznałem, przykułaś mą uwagę swym charakterem. Na początku nie chciałem uwierzyć w to co czuje się we mnie, w środku, ale musiałem się poddać walkowerem. Zamąciłaś mi w głowie, i to nieźle. Byłaś dla nas taka chłodna, co przyciągało mnie jak magnes. Po prostu .. spodobałaś mi się. – uśmiechnął się niewinnie i po raz kolejny wpił się w moje usta.
- Yy..? – zatkało mnie – Bardzo Cię polubiłam, ale nie chcę się z nikim wiązać. Muszę dać sobie czas, zbyt wiele już się wycierpiałam przez Rafała.
- A kim jest ten Rafał? – wtrącił się.
- Moim byłym narzeczonym, jeśli w ogóle można to tak nazwać. -  odparłam – Narzeczonym z przymusu.
- Nie martw się, chcę Cię wspierać. Twoja obecność jest mi potrzebna tylko do szczęścia. – chwycił moją dłoń i położył na swoim sercu, czułam jego bicie.
W tym momencie otworzyły się drzwi, gwałtownie odwróciliśmy swe głowy. Na ten widok mnie zamurowało. Nie myślałam, że kiedykolwiek Go jeszcze zobaczę. W tej właśnie chwili wszystko się załamało, wyglądał na wściekłego, a ja zerknęłam Zibiemu w oczy, lecz zaraz spojrzałam na mężczyznę stojącego w drzwiach. Uśmiech momentalnie zmienił się w smutek.

~ . II Rozdział . ~



- Mhm .. masz bardzo seksowną piżamkę. – powiedział Zibi wodząc swym palcem po mym ramieniu – Muszę przyznać, że masz styl. – wyśmiał mnie.
- Pff .. to teraz nara, prześpij się dzisiaj zzz .. z Możdżonkiem, ja się nie piszę na spanie z Tobą w nocy. – powiedziałam oschle, a następnie zepchnęłam ze siebie wszystkie złotka i wyszłam z pokoju – Sajonara. – rzuciłam na pożegnanie.
Po chwili byłam już w swym pokoju, odruchowo zerknęłam na telefon. Miałam 3 nieodebrane połączenia od mojej przyjaciółki Eweliny. Stęskniłam się za nią, więc szybkim ruchem do niej zadzwoniłam, po dwóch sygnałach odebrała.
- No nareszcie, ile można do Ciebie się wydzwaniać? – wydarła się do słuchawki.
- Przepraszam, ale Ci, no te Wasze gwiazdeczki nie chcieli mnie wypuścić z pokoju, a na dodatek przygnietli mnie.
- I ty jeszcze masz do nich za to pretensje? – spytała będąc nieco zdziwiona.
- Przykro mi, ale na mnie ich uroki osobiste nie działają. Mów co tam u Ciebie.
Dziewczyna zaczęła relacjonować to co dzieje się w Zielonej Górze. Niestety nie pominęła tematu Rafała, jaki to On smutny i biedny. Właśnie w tym momencie rzuciłam telefon o ścianę. Byłam na maxa wkurzona. Położyłam się i spojrzałam na zegarek, była dopiero 21:30.
- Cześć, śpisz? – zza drzwi wychylił się Piotrek – Mogę wejść?
- No jasne, wchodź. Co Cię mnie do mnie sprowadza? – spytałam spoglądając na siatkarza kładącego się obok mnie.
- Po prostu mi się nudzi. Oni cały czas się kłócą o to, kto jest tym najprzystojniejszym.
- Jak dzieci.. – podsumowałam.- Skoro masz ich jak na razie dość to pooglądajmy jakiś film, co ty na to?
- No jasne, odpowiada mi to. – odpowiedział, a ja wzięłam do ręki laptopa, włączyłam Go i włączyłam Kac Vegas.
Piotrek wsunął rękę pod moje plecy lekko nią mnie obejmując, i stopniowo się przysuwał. W trakcie naszego seansu często wybuchaliśmy gromkim śmiechem, co zaciekawiło Bartmana, Ziomka, Igłę, Winiara i Dzika, którzy bez pukania wparowali do mojego pokoju.
- Koniec tego waszego love story. – wrzasnęli – Właśnie idziemy spać, kruszynko. – powiedział ZB9 ciągnąc mnie za rękę.
- Ja nigdzie nie idę, śpię sama, zrozumiano? – spojrzałam na Zibiego starając się wypchnąć Go za drzwi. – Dobranoc wszystkim, wyjazd. – powiedziałam, ale Igła rozłożył się na łóżku.

- Nigdzie nie pójdę bez moich żelków. – zagroził.
- Nie mam ich, no..
- To teraz się mnie nie pozbędziesz tak szybko. – zgromiłam Go wzrokiem.
- Wychodzicie po grzeczności, czy jednak mam nakopać do Waszych szanownych czterech liter? -  uniosła jedną brew ku górze.
Na szczęście nie musiałam używać siły, ale słyszałam ich rozmowę na korytarzu.
- Twarda sztuka, tak łatwo z nią nie będzie. Musimy się bardziej postarać ..
Po tych słowach głosy ucichły, a ja zasnęłam. Na drugi dzień wstałam o godzinie 6:00. Wzięłam szybki prysznic, a następnie założyłam na siebie czarny dres, ciepłą kurtkę, czapkę i sportowe buty, a włosy spięłam w kucyk. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół, tak jak się domyślałam, nikogo jeszcze nie było, ale ochroniarz wypuścił mnie z budynku. Na dworze było jeszcze ciemno, ale powoli się przejaśniało. Co ja sobie myślałam, że słońce już będzie świecić, przecież to nie lato. Stuknęłam się bezsilnie w głowę i rozpoczęłam swój bieg. Biegłam raz truchtem, a raz sprintem. Po jakiś 15 minutach byłam przy lesie, weszłam do niego nie zaprzestając swego treningu. Podłoże było bardzo śliskie, co utrudniło mi bieg, a nawet chodzenie. Chwilę później poślizgnęłam się i upadłam z impetem na śnieg, a raczej lód. Szybko wstałam i otrzepałam swe ubrania ze śniegu masując swój pośladek.
- Nie ma to jak stłuc sobie tyłek w pierwszy dzień w Spale. Na serio, pięknie rozpoczyna się mój pobyt tutaj. – westchnęłam i machnęłam ręką.
Teraz postanowiłam wrócić pieszo do ośrodka, lub wyjść z lasu. Nagle poczułam czyjś dotyk na swych plecach, gwałtownie się odwróciłam i zaczęłam bić tego kogoś pięściami po klatce piersiowej.
- Zostaw mnie. – krzyknęłam wiercąc się, lecz silna dłoń przyciągnęła mnie do tego mężczyzny.
- Nie bój się, to ja Bartman. – przytulił mnie bardzo mocno do siebie, gładząc mnie po włosach.
- Nie strasz mnie już tak nigdy więcej, dobrze? – powiedziałam i uniosłam swą twarz w Jego stronę. Nie wiedziałam, że jesteśmy tak blisko siebie. Czubki naszych nosów się stykały, a ja patrzyłam mu w oczy nic nie mówiąc.
- Dobrze, ale wracajmy już. – zasugerował po czym złapał mnie za dłoń i wyprowadził lasu.
Gdy byliśmy blisko ośrodka rozpoczęliśmy biec.
- Kto będzie ostatni w ośrodku stawia gorącą czekoladę. – zawołałam biegnąc sprintem.
Zbyszka miałam na ogonie, ale nie chciałam się poddać i to ja ostatecznie wygrałam. Weszłam do holu czekając na niego.
- No to podczas śniadania widzę Cię niosącego moją czekoladę. – zaśmiałam się.
- A co ja kelner jestem? – zapytał.
- Tylko dzisiaj. – odparłam.
Wróciłam do pokoju, spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 7:40. Odświeżyłam się i założyłam na siebie jakieś dresy i top. Jak byłam gotowa udałam się do stołówki. Zajęłam pierwsze, lepsze miejsce i zabrałam się za jedzenie chleba z nutellą. Po chwili usłyszałam głośne krzyki wchodzących sportowców.
- Stado słoni przybyło. – powiedziałam sobie pod nosem delektując się śniadaniem.
Czułam na sobie ich wzrok i jakieś szepty, przez co miałam dziwne przeczucie. Nie myliłam się, gdy szłam zanieść talerz podbiegł do mnie Bartek i przerzucił sobie przez ramię.
- Masz mnie w tym momencie postawić. – zawołałam waląc Go pięściami po plecach.
- Zaraz.. – podszedł do ich stolika i mnie postawił. – Miałaś jeść z nami śniadania, nie pamiętasz? – spytał.
- Ale ja już zjadłam.. – odparłam protestując, lecz Bartek posadził mnie na nogach Ignaczaka.
- No to teraz mnie nakarm. – Krzysiek zrobił minę pięciolatka.
- Hahaha .. nie. – sprostowałam.

- Ale ja byłem grzeczny, nie widzisz jak Cię kocham?
- Przykro mi, nie odwzajemniam uczuć. Ty lepiej jedz, a tyle nie gadaj, bo się jeszcze udławisz. – zaśmiałam się – A usta-usta bym Ci nie robiła.
- Pożałujesz tego kiedyś. – pogroził mi palcem.
- Taa… - Zibi postawił mi przed nosem kubek z czekoladą.
- Widzisz dotrzymałem słowa.
- Dzięki. – uśmiechnęłam się pijąc napój.
Reszta śniadania minęła nam w luźnej atmosferze, a gdy Ignaczak mnie puścił, wróciłam do pokoju po swą torbę treningową i skierowałam się do Pana Zbigniewa.
- Skarbie, kierownik czeka na Ciebie w hali. – zawołała za mną recepcjonistka.
Za jej wskazówką udałam się do wskazanego miejsca. Faktycznie, mężczyzna stał na środku boiska i przywołał mnie do siebie jednym ruchem ręki. Posłusznie podeszłam do niego witając się z nim.
- Spójrz na drzwi to zobaczysz z kim będziesz trenować. – wykonałam polecenia, a mym oczom ukazały się postury siatkarzy z reprezentacji.
- Mała! – zawołali i podbiegli do mnie biorąc na ręce, a także przytulali mnie.
- Ale ja chcę żyć .. – odparłam nie wiedząc czy skakać z radości, czy płakać.
Po krótkiej rozmowie udaliśmy się do szatni.
- Że ja mam się z Wami przebierać, takimi zboczeńcami? – wytrzeszczyłam swe oczy.
- No wiesz, my Ci z chęcią pomożemy, jak coś. – zasugerowali unosząc znacząco brew.
W końcu wzięłam się na odwagę i odwróciłam się do nich plecami zdejmując top. Założyłam na siebie czarną koszulkę, a po chwili zdjęłam spodnie, ubierając krótkie spodenki. Chłopaki tymczasem podglądali mnie i robili jednogłośne uuuu.
- Cicho tam. – odwróciłam się w ich stronę i zauważałam Winiara tańczącego Gangnam Style. Długo nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem.
- Hej sexi lady.. – śpiewał sobie Kubiak wskazując na mnie palcem, lecz ja podskakując sobie wyszłam z szatni, a ZB9 mnie dogonił.
- Masz jakieś plany na po południe, bo chciałbym Cię zaprosić na pizzę, znaczy zjedlibyśmy ją sobie w jakimś ustronnym miejscu. – uśmiechnął się przybliżając swą twarz do mojej, pocałował mnie w policzek.
- No okej, odpowiada mi to. – puściłam oczko i weszliśmy na boisko.