Rozpoczęliśmy od rozgrzewki. Standardowo skłony, pompki,
ćwiczenia rozciągające, brzuszki, etc. Akurat w pompkach to ja mistrzem nie
jest i po 20 wymiękłam.
- Dobierzcie się w pary i poodbijajcie sobie. – rozkazał Andrea
Anastasi.
Stanęłam sobie na uboczu, albowiem myślałam, że nikt nie
będzie miał ochoty ze mną poćwiczyć, bo przecież dziewczyna, to gorsza. Po
chwili zauważyłam podchodzącego do mnie Zibiego.
- Chodź, poodbijamy. – złapał mnie za rękę i pociągnął do
jakiegoś wolnego miejsca.
Odbijaliśmy sobie palcami, znaczy robiłam to na wyczucie, bo
nie potrafiłam oderwać od ZB9 wzroku, jednakże domyśliłam się, że muszę
idiotycznie wyglądać, dlatego ogarnęłam się. Po dłuższym odbijaniu zaczęliśmy
trenować przyjęcia piłki. Szło nam całkiem dobrze, ale musiałam latać za piłką
jak głupia.
- Co ja psem jestem? – spojrzałam z wyrzutem na Zibiego.
Po 45 minutach AA kazał nam podzielić się na drużyny. Podzieliliśmy się
na ekipy poprzez odliczanie 1,2. Akurat byłam w zespole z Ignaczakiem,
Winiarskim, Ziomkiem, Jaroszem i Nowakowskim, ale po przeciwnej stronie siatki
znajdowali się Kubiak, Bartman, Kurek, Zatorski, Możdżonek i Zagumny. Rozpoczęła
drużyna przeciwna. Kurek nieźle przywalił w piłkę, ale Libero dał sobie radę, Żygadło
wystawił, a ja zaatakowałam. Nie wiem jakim cudem udało mi się przebić przez
szczelny blok Bartka, Michała i Zbyszka, ale ważne, że mamy punkt.
Po serwie rozpoczęła się kolejna akcja, podczas której
ustawiłam pojedynczy blok na atak Kurasia. Niestety, nie udało mi się.
Większość czasu stałam przed siatką naprzeciwko Bartmana i Miśka, którzy mnie
prowokowali. Tak jakby kłóciliśmy się. Przez te ‘rozmowy’ zapomniałam o grze,
co poskutkowało oberwaniem piłką w twarz. Pod wpływem uderzenia upadła na
ziemię, i potem niczego nie pamiętam. Powoli ocknęłam się, a pierwszą osobą,
którą zobaczyłam był Zibi.
- Co się stało? – spytałam patrząc na niego starając się
podnieść.
- Oberwałaś i to nieźle od Kurasia. – w jego głosie było
słyszeć troskę, zaczął gładzić mnie po twarzy.
- Przypominam sobie. – podrapałam się po głowie, a po chwili
jęknęłam. – Dobra, wracamy do gry. – powiedziałam hardo.
- O nie, moja droga panno. Możesz zemdleć przez to
uderzenie. Zostajemy tutaj. – starał się mnie zatrzymać, widząc, że to nic nie
skutkuje przyciągnął mnie do siebie.
- Proszę.. – zrobiłam słodkie oczka, które zadziałały.
Będąc na boisku dokończyliśmy grę.
- Twarda jesteś, inne dziewczyny na twoim miejscu, by
wymiękły, a ty nie dość, że głowa Cię trochę pobolewa, przyszłaś dokończyć grę.
Nabijasz sobie u mnie punkty. – powiedział Kuraś obejmując mnie ramieniem, a
Zibi spiorunował Go wzrokiem.
Po zakończonym treningu udaliśmy się do szatni. Tym razem
niczego się nie wstydziłam. Zrozumiałam, że zawsze będę musiała się z nimi
przebierać. Jak tylko byłam gotowa udałam się do swego pokoju. Wzięłam prysznic
i kolejny raz się przebrałam, była godzina 13, więc postanowiłam wejść na
laptopa. Sprawdziłam facebook’a, e-mail’a i gadu-gadu. Nic nowego się nie
wydarzyło. Mając nadzieję weszłam na skype’a , albowiem miałam nadzieję, że
Ewelina będzie dostępna, i na szczęście miałam farta. Od razu się z nią
połączyłam.
- I jak tam w Spale ? – wypytywała z upartością.
Spowiadałam się, lecz niektóre fakty przed nią zataiłam.
Przyjaciółka zaczęła opowiadać o poznanym chłopaku, Kamilu. Jaki to on jest
miły, świetny .. a nareszcie, że czuje do niego miętę. Nieźle się zagadałyśmy,
po prostu straciłyśmy rachubę czasu. Spojrzałam na zegar, który wskazywał
godzinę 15.
- O nie.. przegapiłam obiad. – westchnęłam wyłączając
laptopa, ale moją uwagę przykuła karteczka znajdując się nieopodal drzwi.
Podeszłam do nich i ją podniosłam, po czym zaczęłam ją
czytać.
Zobaczmy się o 15:10 w
Sali znajdującej się za recepcją. Zbyszek.
Przeczytałam z uwagą sposób dojścia do tego miejsca. Pospiesznie
rozpuściłam swe włosy w niesforne loki. Wyperfumowałam się liliowym perfum i
zeszłam na dół, idąc wg opisu. Droga wcale nie była taka długa. Po minucie
znajdowałam się w wyznaczonym miejscu.
- Mam Cię, słońce. – Bartman zakrył mi oczy prowadząc do
stolika. – Wcinaj pizzę.
Usiadłam na krześle i wzięłam do ręki kawałek pizzy z
salami, a następnie przystroiłam ją sobie odrobiną ketchupu. Jadłam patrząc co
pewien czas na Zibiego.
- I jak smakuje? – odezwał się po pewnym czasie nie
spuszczając ze mnie wzroku.
- Tak, uwielbiam pizzę. – zaśmiałam się kończąc pierwszy
kawałek.
Nie spodziewałam się ataku na mą osobę. ZB wziął na palec
ketchup i zaczął mnie nim mazać po twarzy, lecz ja nie byłam mu dłużna i tak
rozpoczęła się nasza wojna. Uciekałam przed nim po całym pokoju, ale w końcu
mnie złapał i nie zamierzał już puścić.
- I co teraz? – zapytał.
- No nic, ale wiesz, że będziesz musieć wyczyścić mą twarz? –
zaśmiałam się.
Na to już nie odpowiedział, tylko zbliżył się powoli do mnie, tak jakby się
bał. Spojrzała mi głęboko w oczy. Jego brązowe tęczówki… Nie potrafiłam od nich
oderwać wzroku, czułam, że czas się zatrzymał, zapomniałam o całym rzeczywistym
świecie. Po chwili Zbyszek musnął mój policzek, zbliżając wargi do mych ust,
ale zatrzymał się jeszcze na kąciku ust, po czym zaczął mnie całować.
Najpierw czule i delikatnie, ale później coraz namiętniej.
Nie pozostawałam mu obojętna, i także muskałam jego słodkie wargi z ochotą
obejmując Go jednocześnie. Przyparł mnie do ściany nadal całując, a po chwili
usłyszeliśmy czyjeś kroki na korytarzu. Odsunęliśmy się od siebie jak
poparzeni, złapaliśmy do rąk chusteczki i wytarliśmy swe zabrudzone twarze,
znaczy ja starałam się to zrobić. Moja głowa, mój mózg, moje ciało odmówiły mi
posłuszeństwa przez .. przez ten pocałunek.
- Muszę Ci to powiedzieć.. – zaczął – Jak tylko Cię
poznałem, przykułaś mą uwagę swym charakterem. Na początku nie chciałem
uwierzyć w to co czuje się we mnie, w środku, ale musiałem się poddać
walkowerem. Zamąciłaś mi w głowie, i to nieźle. Byłaś dla nas taka chłodna, co
przyciągało mnie jak magnes. Po prostu .. spodobałaś mi się. – uśmiechnął się
niewinnie i po raz kolejny wpił się w moje usta.
- Yy..? – zatkało mnie – Bardzo Cię polubiłam, ale nie chcę
się z nikim wiązać. Muszę dać sobie czas, zbyt wiele już się wycierpiałam przez
Rafała.
- A kim jest ten Rafał? – wtrącił się.
- Moim byłym narzeczonym, jeśli w ogóle można to tak nazwać.
- odparłam – Narzeczonym z przymusu.
- Nie martw się, chcę Cię wspierać. Twoja obecność jest mi
potrzebna tylko do szczęścia. – chwycił moją dłoń i położył na swoim sercu,
czułam jego bicie.
W tym momencie otworzyły się drzwi, gwałtownie odwróciliśmy swe głowy. Na
ten widok mnie zamurowało. Nie myślałam, że kiedykolwiek Go jeszcze zobaczę. W
tej właśnie chwili wszystko się załamało, wyglądał na wściekłego, a ja
zerknęłam Zibiemu w oczy, lecz zaraz spojrzałam na mężczyznę stojącego w
drzwiach. Uśmiech momentalnie zmienił się w smutek.
I to w takim momencie przerwałaś teraz będę się zastanawiać kto stał w tych drzwiach. Choć mam tylko 2 pomysły kto morze tam być. Bardzoo lubię czytać twojego bloga gdyż piszesz tzn.`młodzieżowym` językiem. Nie robisz błedów interpukcyjnych za co cię podziwiam. Ja potrafię bardzo dużo ich zrobić chociażby w jednym zdaniu. Co do rozdziału zaskoczyłaś mnie myślałam że ona z Piotrkiem coś będzie. Choć czytając poprzednie rozdziały można trochę wywnioskować , że spodobała się Bartmanowi samo to jak o niej / do niej mówi . I oczywiście czekam na następny rozdział jak zwykle z niecierpliwością . Mam nadzieję , że jutro się pojawi?
OdpowiedzUsuńBooskie . Czekam ; )
OdpowiedzUsuńNo w takim momencie? Dodawaj szybciutko rozdział, bo nie mogę się doczekać, kiedy dowiem się, kto przyszedł. W wolnej chwili zapraszam do siebie. Właśnie pojawił się nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://przeciezwieszgdziejestsiatkowka.blogspot.com/
Pozdrawiam, no_princess :D
Odpowiedź na wasze pytania znajduje się już w czwartym, dodanym rozdziale . ; >
OdpowiedzUsuńPozdrawiam . : )