poniedziałek, 11 lutego 2013

~ . IX Rozdział . ~

Na drugi dzień obudziłam się bardzo wcześnie. Za oknem dopiero pojawiało się słońce z ogromnym oporem. Boże.. czego ja wymagam, przecież jeszcze nie ma ani końca lutego. Przez jakiś czas spoglądałam na zewnątrz. Oparłam swą głowę o dłoń rozmyślając. Czy tylko moje życie jest takie skomplikowane? Nie byłam w stanie tego pojąć. Na siłę całą winę chciałam zrzucić na swoich rodziców, którzy jak na złość swatali mnie z Rafałem, aż do tego stopnia, że mnie pobił. O dziwo nie wzdrygnęłam się na tą myśl. Potrzebowałam takiego solidnego kopniaka w tyłek.. Jednocześnie analizowałam to co jest pomiędzy mną a Zbyszkiem. Nie chciałam się wiązać pomimo faktu, że się zakochałam. Wolałam poświęcić się siatkówce, pracy. Wszystkim, ale nie miłości. Później we wszystko doszedł Kuraś. Traktowałam go jak kolegę, bliskiego kolegę, tak jak innych siatkarzy. To co miotało mną od środka było jednym wielkim chaosem, z którego zamierzałam się wygramolić. Nareszcie. Zrozumiałam do czego dążę, więc musiałam jakoś to wyjaśnić panu z numerem 9 na koszulce.
- Hej. - podeszłam do stolika siatkarzy, którzy kończyli swoje śniadanie.
Jak zawsze zachowywali się tak jakby przez rok nie jedli, no ale cóż przyzwyczaiłam się do tego.
- Cześć. - odparli wszyscy chórem zapraszając mnie do jedzenia, jednakże odmówiłam nie ulegając im namowom. - Czyżby Angela była na diecie ? - zasugerowała Igła.
- Nie, Krzysiu. Przykro mi. - zaśmiałam się. - Zbyszek mogę Cię na chwilę prosić? - spytałam spoglądając na niego, ale on nie spodziewał się tego, co miało nadejść.
- Jasne. - wstał i udałam się za nim do jego pokoju.
Droga okropnie mi się dłużyła. Bałam się Jego rekacji tego, że przeze mnie zacznie słabiej grać i tym podobne. Po 2 minutach znajdowaliśmy się u celu.
- Obiecaj, że nie będziesz się wściekać, ani nie zrezygnujesz z gry, a przede wszystkim będziesz Zbyszkiem sprzed poznania mej osoby. - powiedziałam po przekroczeniu progu.
- Mam się bać? - zapytał widząc na mojej twarzy niezbyt wesołą minę.
- Zależy, z której strony na to spojrzysz – odparłam – A więc.. chcę powiedzieć, że... że.. że.. - zaczęłam się jąkać.
- Że co? - pogonił mnie Bartman.
- Że nie będę z Tobą – te słowa ledwo przeszły mi przez gardło, a w środku czułam ogromny ból rozrywający mi klatkę piersiową.
- Chyba sobie ze mnie żartujesz. - powiedział, a jego oczy się zaszkliły.
- Niestety nie. Nie chcę się z nikim wiązać, nie jestem gotowa, a raczej to do szczęścia nie jest mi potrzebne. Chcę się skupić na siatkówce, studiach i pracy. Muszę się usamodzielnić i ukierunkować – powiedziałam na jednym tchu – Wiem, że Cię tym zraniłam, ale nie mogłam inaczej. Ty będziesz o wiele szczęśliwszy z Aśką, kochacie się, a ja byłam twoim zauroczeniem, rozumiesz? - sama starałam sobie wmówić to co mu.
- Nie! - krzyknął – Nie będę, nie chcę nikogo oprócz Ciebie – powiedział i wpił się w moje usta, lecz ja odepchnęłam Go od siebie.
- Podjęłam definitywną decyzję - zatwierdziłam – Nie martw się, nie zrezygnuję z treningów. - starałam się lekko.
- Angela.. proszę. - zrobił minę zbitego psiaka, tak bardzo było mi go żal.
- Zbyszek, nie – odparłam i dałam mu wisiorek, który mi podarował ponownie na wczorajszym śniadaniu.
- Ale.. - nie chciałam tego więcej słuchać, więc wyszłam i skierowałam się w stronę mego pokoju, lecz ZB9 podbiegł do mnie.
- Nie pozwolę Ci po prostu uciec z mego życia! - potrząsnął mną.
- Panie Bartman, niech pan w końcu zrozumie, że to koniec, nasz koniec. - odparłam starając się odejść na marne.
- Nie zrozumiem, bo nie chcę – powiedział głośnym tonem głosu – Jesteś jedyną osobą, którą tak na serio pokochałem. Byłem z Aśką, bo byłem, ale nie czułem do niej tego, co do Ciebie. Bez Ciebie tracę chęci do jakiegokolwiek treningu, meczu, a nawet życia. Jesteś moim powietrzem bez, którego nie mogę oddychać; narkotykiem od, którego się uzależniłem, a przede wszystkim moją drugą połówką! - cały czas trzymał mą dłoń przyciśniętą do jego piersi – Nie pokocham innej, Angela!
Całej tej sytuacji przyglądali się siatkarze. Stali w bezruchu nie reagując nawet na najmniejszy szelest, byli zaskoczeni tym, co tu się działo. Wyglądali na zdezorientowanych tą całą sytuacją, nie dziwiłam się. Wtem nie wytrzymałam i wyrwałam się Zbyszkowi po czym wbiegłam do swego pokoju zakluczając go. Było mi cholernie trudno, wyrzekłam się miłości w imię swojej kariery. Kariera to za mocne słowa, ale powiem inaczej swego wykształcenia. Pokazałam się im wszystkim z jak najgorszej strony. Ohydnej egostki myślącej o samej sobie, która zrobi wszystko by zranić ukochaną osobę. Niestety taka byłam, te wszystkie przykre sytuacje zmieniły mnie nie do poznania, może i nie chciałam tego robić, ale uważałam, że jest to najlepsza decyzja. To samo zrobiłam z Rafałem, co gorsza zerwałam zaręczyny, a z Bartmanem to był nieoficjalny związek. Nawet nasi rodzice o tym nie wiedzieli, więc dlaczego tak strasznie to raniło, przecież nigdy nie byłam typem osobem wierzącej w miłość od pierwszego wejrzenia. Bach.. siatkarz się pojawił i od razu zakochana. Nie rozumiałam samej siebie... Obiecywałam sobie, że po tej całej akcji z byłym nie będę mieć innego. Widocznie los lubi mi spłatać figle, ale on się na mnie uwziął, więc skazałam się na cierpienie, lecz muszę kroczyć dalej z podniesioną głową nie zważając na innych. Muszę się kierować rozumem, a nie sercem, bo w przeciwnym razie wpadam w maliny. Taka moja nieszczęsna dola. Niestety nie mogłam sobie odpuścić treningu. Nie przyjechałam na ten kurs, żeby leniuchować czy uciekać przed rzeczywistością, ale poprawić się w tym co robię najlepiej. Z niechęcią wzięłam swą torbę treningową do ręki i udałam się do hali znajdującej na parterze. Po wyjściu z windy skierowałam się prosto, skręciłam w lewo i po 5 metrach byłam na miejscu. Nie zamierzałam się przebierać ze Złotkami, więc poprosiłam woźnego o otworzenie mi drugiej szatni po przeciwnej stronie sali. Na moje szczęście mężczyzna zrobił to, przez co mogłam się w spokoju przebrać. Po 3 minutach wybiegłam na salę robiąc w pośpiechu koński ogon i przywitałam się z trenerem Anastasim. Nie czekając na chłopaków zaczęłam się rozciągać. Dzisiaj chciałam pokazać na co mnie stać, gdy gram na 200% mych możliwości, bo jeszcze nigdy tego nie zaprezentowałam. Skłony, brzuszki i pompki były dla mnie rutyną, więc bez najmniejszego problemu je wykonałam. Wstając z podłogi ujrzałam bandę rozwrzeszczanych mężczyzn, którzy szczerzyli się na mój widok jak mysz do sera. Oczywiście Zbyszek nie podzielał ich entuzjazmu, ale ja miałam inny pomysł. Chciałam odgrywać takie wrażenie, że się z tym rozstaniem pogodziłam, co nie jest możliwe po 3 godzinach. Chłopcy zaczęli obiegać boisko do okoła, a ja tymczasem zajęłam się przerwanym rozciąganiem. Czułam wszystkie me mięśnie, co mnie zadowoliło. Wiedziałam, że dobrze wykonałam rozgrzewkę. Niestety Andrea nie miał z nimi tak łatwo jak ze mną, co chwilę musiał kogoś upominać, zresztą to jest już rutyną. Po godzinie zagraliśmy mecz reprezentantów przeciwko rezerwowym, więc byłam w drużynie z Wiśniewskim, Ruckiem, Jaroszem, Zatorskim, Gumą i Kosokiem. Zapowiadała się zacięta walka na ataku pomiędzy mną a Zibim. Wiedziałam, że nie mam żadnych szans, ale starałam się pokazać z jak najlepszej strony, przynajmniej tej sportowej. 95% skuteczność mojego ataku poskutkowała wygraniem mojej drużyny. Po sekundzie już mnie nie było na sali, pobiegłam do szatni i wbiegłam pod prysznic. Lodowata woda przywróciła moje racjonalne myślenie, nareszcie. Czasami zastanawiałam się jakim cudem dostałam się na studia, ale teraz nie musiałam zakrzątać sobie tym głowy. Owinęłam się ręcznikiem, a po mym ciele spływały jeszcze kropelki wody. Weszłam do głównej partii szatni i wtem zauważyłam wszystkich zawodników siedzących na ławkach i czekająch na mnie.
- Czy wy nawet teraz nie możecie zostawić w spokoju? - zapytałam sarkastycznie.
- Przykro mi, ale nie – odparł Kubiak – Nie potrafię, nie potrafimy patrzeć na to co się dzieje ze Zbyszkiem. Nie zauważyłaś tego, że On na serio się w Tobie zakochał? Pierwszy raz dziewczyna zawróciła mu tak poważnie w głowie. - ciągnął dalej.
- Nie chcę o tym rozmawiać, dla mnie to rozdział zamknięty. Taką podjęłam decyzję, a on za chwilę się z tym pogodzi i zapomni o mnie – zasugerowałam.
- Wątpię – odparł Igła i już nic nie mówiąc wyszli.
Pospiesznie się ubrałam, wpadłam na stołówkę, aby coś przekąsić i poszłam ... na siłownię. Lubiłam tę formę wysiłku, tylko wtedy mogłam pozbyć się tych wszystkich złych emocji. Najpierw pobiegałam sobie trochę po bieżni, później podnosiłam sztangi, a na koniec zostawiłam worek treningowy. Raz po raz uderzałam Go lewym prostym i prawem sierpem. To była taka moja stała kombinacja. Może i nie byłam Witalijem Kliczko, ale moje uderzenia dawały mi ogromną satysfakcję. Po półtorej godzinie padłam zmęczona na podłogę i wypiłam pół zawartości napoju energetycznego. Będąc w pokoju odświeżyłam się, wzięłam długą kąpiel i ubrałam pidżamę. Dzisiejszego wieczoru ta zgraja do mnie nie przyszła, na szczęście. Choć jedną noc mogłam spokojnie przespać, może i niespokojnie, ale zregenerowałam siły.

__________________________________________
I jak cieszycie się, że reaktywowałam bloga? :D Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Następny, czyli dziesiąty powinien się pojawić jutro bądź pojutrze. Zapraszam serdecznie na moje nowe dzieło http://volleyball-adventures.blogspot.com/ : ) Komentujcie . ; ]